Niespokojny sen przerwało mi głośne mlaskanie i uczucie wilgoci na twarzy. - Mors, przestań.- Odsunąłem psi pysk od twarzy. Szybko przypomniałem sobie niedawne wydarzenia i oddzieliłem rzeczywistość od sennych majaków. Nie słyszałem wiatru. Ostrożnie otworzyłem okno i wyjrzałem na zewnątrz. Cały żywopłot, rosnący wzdłuż ulicy, był spalony a na trawie został czarny ślad wczorajszego koszmaru. Zszedłem na dół. Drzwi frontowe zniknęły, na resztkach zawiasów zostały śladowe resztki popiołu. Czyżby moje koszmary zaczęły się urzeczywistniać?
- Przetrwać, przetrwać za wszelką cenę. To jest teraz najważniejsze. - Otrząsnąłem się i ruszyłem na firmowy parking. H7 stała nietknięta. - Mam jednak troszkę szczęścia - uśmiechnąłem się pod nosem.
Hummer Mark 7 był pierwszą wersją tego znakomitego auta, która łączyła wojskową wytrzymałość i funkcjonalność konstrukcji z pełnym wygód i luksusów wnętrzem. Cała rama wykonana była ze specjalnego stopu, który był jedną z najściślej strzeżonych tajemnic handlowych. Auto mogło wjechać na minę ppanc. i pojechać dalej, jakby nigdy nic. Szyby i karoseria wytrzymywały trafienia z Javelina. Wpuściłem Morsa na tylne siedzenie a sam zasiadłem za kierownicą, w nadziei, że może coś się zmieniło i auto odpali. Włożyłem kluczyk do stacyjki i przekręciłem. Znowu żadnej reakcji.
-Nosz, kur.. - zakląłem z wściekłości. - Przyjdzie nam dalej jeździć bez luksusów - rzekłem do psa. Postanowiłem jeszcze zajrzeć pod maskę. Podniosłem pokrywę, ale wszystko wydawało się być ok. Mors polizał mnie w dłoń. - Spadaj dziadu. Ślinisz się jak niemowlę - spojrzałem na mokrą dłoń i doznałem olśnienia.
Większość bogatszych wersji H7 były wyposażone w blokadę DNA. Czujnik ukryty w miejscu znanym tylko właścicielowi, sprawdzał kod genetyczny po dotknięciu. Pobiegłem do gabinetu dyrektora. Do foliowej koszulki, którą znalazłem w pokoju sekretarki, zgarnąłem proszek z fotela i wróciłem do auta. Jeżeli były to resztki właściciela samochodu, będę miał szansę, żeby go odpalić. Teraz wystarczyło znaleźć czujnik. Zacząłem dokładnie oglądać wnętrze auta, w pobliżu miejsca kierowcy. Teoretycznie mógłbym rozsypać pył w całym wnętrzu, ale wtedy udało by się odpalić auto tylko jeden raz.
Żmudne poszukiwania przyniosły efekt, wewnątrz schowka w podłokietniku znalazłem delikatnie wytarte miejsce. Drewniane wykończenie było tu nieco zmatowione. Nabrałem odrobinę proszku i natarłem nim to miejsce. Przekręciłem kluczyk. Delikatny pomruk silnika był dla mnie niczym przedni występ operowy.
Wrzuciłem bieg i dałem gazu. Potężna maszyna, majestatycznie zaczęła połykać kolejne metry asfaltowej drogi. Natomiast JA w luksusowym wnętrzu czułem się jak król świata. Nacieszywszy się jazdą odstawiłem auto na miejsce i wróciłem do Golfa, którym przyjechałem. Miałem w końcu zadanie do wykonania...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz