Translate

wtorek, 8 stycznia 2013

...04.07.2034...

Ostrożnie wychyliłem głowę zza regału. W ledwie oświetlonej alejce spostrzegłem na podłodze ciemny kształt. Zacisnąłem mocniej palce na rękojeści noża i włączyłem latarkę...
Kundel spojrzał na mnie, wyszczerzył kły ale szybko wrócił do jedzenia granulatu z rozdartego worka. Zdecydowanie za dużo naoglądałem się  filmów SF.

Zapakowałem do wózka jeszcze 6 5-litrowych baniaków z wodą i ruszyłem do wyjścia. Było ok 16:00. Przejechałem przez linię kas i chciałem opuścić sklep ale przypomniało mi się, że obok jest przecież apteka, połączona ze Stonką wewnętrznym przejściem. Zostawiłem koszyk i poszedłem do drzwi. Były otwarte. W środku nie było oczywiście nikogo. Przeszukałem pobieżnie szuflady i wziąłem kilka opakowań, znanych mi, środków przeciwbólowych oraz opatrunków. W biurze znalazłem pęk kluczy. Nie było to pewnie potrzebne, ale zamknąłem główne drzwi i przejście do Stonki, klucze schowałem do kieszeni.

Dopchanie wózka do mojej kamienicy nie należało do najłatwiejszych, duże obciążenie sprawiało, że było trudno nad nim zapanować. Kiedy już udało mi się dotrzeć na miejsce i poprzenosić wszystko do środka  było ok 18:00. Zamknąłem drzwi i zjadłem co nieco. Byłem zmęczony, a w głowie kłębiło mi się 1000 rożnych scenariuszy tego co mogło się stać.

Zasłoniłem okna i położyłem się na łóżku, w nadziei na to, że uda mi się zasnąć. Na stoliku, pod ręką, leżał nóż i toporek.

Free Image Hosting at www.ImageShack.us

1 komentarz:

Scorpimen pisze...

szybko wrócił ___ jedzenia

czegoś tam brakuje :P