Translate

czwartek, 17 lipca 2014

...23.04.2021 PRYPEĆ...

Niebo miało kolor rdzawo-czerwony i poprzetykane było skłębionymi pasmami ciemnych chmur. Delikatny wiatr poruszał gałęziami drzew, a po niebie krążyły kruki. Działo się tu coś niezwykłego, coś czego wolałbym nie doświadczać. Powietrze wokół budynku laboratorium i nad ulicą nadal delikatnie falowało, jakby podgrzewane od spodu. Podniosłem mały kamyk i rzuciłem w stronę tego niezwykłego zjawiska. Zniknął, a po sekundzie wystrzelił z nicości, ze świstem przeleciał mi koło głowy i wbił się w drewniany słup linii wysokiego napięcia. Cudem uniknąłem śmierci. 

Tak więc tą drogę powrotu miałem odciętą. Postanowiłem iść wzdłuż anomalii, aż znajdę jakieś przejście. Skierowałem się na zachód. Teren przez który szedłem był porośnięty drzewami i średniej wielkości krzakami, poruszanie się po nim nie sprawiało problemów. Szedłem powoli i w sporej odległości od anomalii, cały czas ją obserwując, żeby nie podzielić losu ciężarówki i zamkniętych w niej ludzi. 

Doszedłem do kompleksu wysokich bloków, jeden z nich miał ok 16 pięter. Postanowiłem z jego szczytu zbadać teren. Wspinaczka dała mi do wiwatu, ale w końcu znalazłem się na szczycie. Wyjąłem lornetkę i zacząłem obserwować teren wzdłuż zabójczego zjawiska. Nie było to trudne, gdyż falujące kłęby powietrza całkiem wyraźnie odcinały się od tła. Zaraz za kompleksem budynków zjawisko skręcało na południe i znajdowało się wzdłuż całej ulicy Заводська, skutecznie uniemożliwiając marsz w tą stronę. Na wschodzie anomalia przecinała tereny starych szklarni i przechodziła przez trzęsawiska wokół rzeki. Tak więc kierować się mogłem tylko na południe, w głąb miasta, w stronę starej elektrowni. Prosto w czeluści Zony. Skierowałem lornetkę w stronę mrocznych zabudowań.

Na horyzoncie widać było kominy i potężną, lśniącą bryłę "nowego sarkofagu", (ukończonego w 2016 roku). Budowla robiła wrażenie i wzbudzała respekt, strasząc ukrytą zawartością. Szum wiatru przerwał przytłumiony łoskot, coś jakby odległy warkot silnika, dobiegający od strony elektrowni. Gorączkowo zacząłem przeszukiwać teren. Dźwięk stawał się coraz głośniejszy mimo, że dobiegał z oddali. Dopiero po dłuższej chwili, zauważyłem na tle ciemnych chmur pewien kształt, który zaczął się powiększać, aż w końcu mogłem go zidentyfikować. 

Był to MI-30, następca legendarnego MI-26. Jeszcze większy, szybszy i potężniejszy. Na stalowych linach miał podczepiony kontener. Doleciał na teren elektrowni, zawisł w powietrzu, opuścił ładunek i odczepił liny, po czym sam osiadł na ziemi. Nie widziałem co działo się w miejscu lądowania, bo widok zasłaniały drzewa, ale prawdopodobnie wylądował w miejscu budowy nowego sarkofagu. Po chwili na horyzoncie ukazały się kolejne dwie maszyny, również obciążone ładunkiem. Nie wyglądało to na misję ratunkową, ale stanowiło moją szansę na wydostanie się z tej mało komfortowej sytuacji. Postanowiłem dostać się na teren elektrowni.

Brak komentarzy: